Pocztówki Zaborze

Gasthaus zur Bergmansruh-Bar Wiejski na Zaborzu

Ten budynek stoi i ma wciąż to samo przeznaczenie. Korczoka 33, na skrzyżowaniu z Rolnika. Zna go każdy Zaborzanin. „Bar Wiejski” przyjmuje swych klientów pewnie już ponad 100 lat.

„Gasthaus zur Bergmansruh”

„Gościniec – Wypoczynek Górnika”

Korczoka 33. Dorfstrasse.

Ten budynek stoi i ma wciąż to samo przeznaczenie. Korczoka 33, na skrzyżowaniu z Rolnika. Zna go każdy Zaborzanin. „Bar Wiejski” przyjmuje swych klientów pewnie już ponad 100 lat.
Wybudowano go przy Dorfstrasse 33 i nazywał się „Gasthaus zur Bergmansruh” – „Gościniec – Wypoczynek Górnika”. Jak widać na pocztówce najpierw nie było tam wejścia z boku, w budynku znajdowała się wielka sala ze sceną. Ta pocztówka, dokładniej jej powiększenie wisi na ścianie baru, gdzie piliśmy piwo i pozwolono nam ją sfotografować. Według książek adresowych, w 1924 roku właścicielem budynku i prowadzącym gospodę był Albert Hertzel. W trzech mieszkaniach mieszkali tam jedna wdowa i dwóch górników. W 1938 roku kamienica należała do mieszkającego w Gliwicach Ericha Ulrich, rencisty, lokal prowadził Albert Deja. Książka adresowa wymienia jeszcze pięciu mieszkańców, czterech górników i jednego tapeciarza. W drugiej połowie XX wieku znajdowały się tam dwa lokale. Bocznym wejściem wchodziło się do kawiarni. Od ulicy do „Baru Wiejskiego”, który nie cieszył wówczas dobrą sławą. Dziś to boczne wejście jest zamurowane. Zniszczeniu uległ tylny prawy róg budynku. Jaki był tego powód? Jeżeli ktoś z czytelników wie coś więcej o tym domu i gościńcu to prosimy się tym z nami podzielić. / andrzej.dutkiewicz@historia-zabrza.pl /
Na piwie byli i zdjęcie zrobili: Andrzej Dutkiewicz i Piotr Herszowski.         25.08.2016.

Pani Irena Garrebeek opisała nam losy baru „Wiejskiego” na Zaborzu po wojnie. Jak oblewała wodą pijaków, gdzie grała górnicza orkiestra i co stało się z salą balową, oraz właścicielami za komuny. Przytaczamy tu jej wspomnienia.

“Jestem z rocznika 1950 i mieszkałam do 1964 roku na Zaborzu. W latach 1958-1960 bawiłam się jako dziecko w tym domu. Z tyłu budynku znajdowała się ogromna sala balowa która służyła wtedy jako skład mebli, a z tej wspanialej dekoracji która widać na pocztowce, nie było już wiele widać. Od czasu do czasu przyjeżdżała ciężarówka na podwórko i przywoziła czy odwoziła meble. Miałam wtedy około siedmiu lat. Moja koleżanka Iwona Augustyn była o dwa lata młodsza ode mnie. Jej mama Margot chyba pracowała, bo nie widywałam jej tak często, a nami opiekowała się babcia Kunigunde(?) Krawietz. Mielismy to same nazwisko, chociaż nie byłyśmy spokrewnione. Wtedy mówili, ze dziadek Krawietz był kiedyś właścicielem domu i restauracji. (rzeczywiście był) Wróci późno z pracy przymusowej w Rosji, tak jak mój ojciec, to chyba było w roku 1949 i wkrótce potem zmarł. Restauracja przeszła w ręce komuny, ale rodzina pozostała w tym mieszkaniu na całym piętrze nad restaurację. Było to bardzo wielkie mieszkanie ze wspaniałymi meblami. Pamiętam pokój z czarnymi błyszczącymi meblami, nie wiem, czy z laku czy hebanu . Dojście było z dwóch stron. Babci nie podobali się pijacy, którzy wychodzili z restauracji do ubikacji na dworze się wysikać i pozwalała nam oblewać ich zimną wodą. To była zabawa! W restauracji śmierdziało piwem i tytoniem i było to miejsce ze złą reputacją. Często przyjeżdżała milicja, bo pijacy się tłukli. Ale na Barbórkę grała orkiestra górnicza pod domem. Mieszkaliśmy prawie na przeciwko, na Korczoka 36. (ten dom, należący kiedyś do mojego wujka Korusa, jest teraz w opłakanym stanie).
Ojciec Iwonki, która była o dwa lata młodsza ode mnie, miał na nazwisko Augustyn, był jakaś ważna osoba za komuny, bo wciąż był “na delegacjach”. Rodzice bardzo się kochali. Pewnego dniu, to musiało być w roku 1960, cala trojka bez ojca wyjechała do Niemiec na odwiedziny i nie wrócili już z powrotem. Przez pewien czas męczyłam pana Augustyna, jak wracał z pracy moimi pytaniami, kiedy nareszcie wrócą. Potem on zniknął. Dorośli mówili, ze wzięli go do wiezienia. W roku 1964 wyjechałam z rodzina do Niemiec i spotkałam tam Iwonkę. Mieszkali w Marl i mama Iwonki miała salon kosmetyczny w Bochum. O ojcu już nie było mowy i ja się tez nie odważyłam już pytać co z nim stało. Kontakt z Iwonka niestety się nie utrzymał, nie wiem, gdzie teraz mieszka.
Nie wiem, czy za informacja sie Wam przyda, Ale ciesze się, ze w internecie są strony o Zaborzu i Zabrzu, gdzie spędziłam moje dziecinne lata.
Los poniósł mnie do ciepłych stron, mieszkam teraz z mężem we Włoszech ale chętnie wspominam dziecięce lata na Zaborzu”.
Pozdrawiam serdecznie
Irena Garrebeek.